Projekt Recykling - malowanie glazury

  
 Na początku minionego roku postanowiłam, że dla naszego mieszkania będzie to rok niskobudżetowych przemian i recyklingowych projektów. I udało się! Dlatego chciałabym te działania kontynuować również w tym roku. Zapraszam Was więc na pierwszy post z cyklu Projekt Recykling 2015 :)

  Serię postów rozpocznę od bardzo prostego, ale potrafiącego całkowicie zmienić wygląd pomieszczenia zabiegu, jakim jest malowanie glazury. Część z Was pewnie już wie, że jest to możliwe, a dla części taka informacja to zapewne zupełna nowość. Zapewniam Was jednak, że to dość czysta i przyjemna praca :)
  Być może pamiętacie, że wiele razy narzekałam na to, że nie znoszę moich płytek w kuchni... W trakcie malowania parapetów wpadłam na pomysł, że pomaluję glazurę resztkami farby :) O malowaniu parapetów możecie poczytać w tym poście: 
  Aby malowanie glazury było skuteczne i aby farba nie odpadła przy pierwszej, lepszej okazji, niezbędne będzie użycie podkładu zwiększającego przyczepność (polecam ten od Flüggera). Ważne jest również zachowanie zalecanych przez producenta farby, odstępów czasu pomiędzy malowaniem kolejnych warstw. Cała reszta to mały pikuś ;)

  Najpierw chciałabym Wam pokazać kilka zdjęć płytek przed malowaniem...


 Te wstrętne kwiatki... Brrrr!




A na poniższych zdjęciach efekt "po"...




  Nie wiem jak Wam, ale mi w tej wersji płytki podobają się bardziej. Jest bardziej przejrzyście, jasno i jakby... czysto :) W przyszłości z pewnością wymienię te płytki na moje wymarzone, białe "metro". Podobają mi się też jednokolorowe mozaiki, o których ostatnio pisała Agnetha. Na razie to jednak odległy temat i teraz cieszę się tą drobną zmianą. Jeśli ktoś z Was chciałby również pomalować glazurę, ale nie do końca wiecie jak się za to zabrać, to służę pomocą :) Tymczasem przenoszę się na chwilę do siedemnastowiecznego Amsterdamu.  Dla Was też jest to możliwe - wystarczy wziąć do ręki powieść "Miniaturzystka" Jessie Burton ;)

Pozdrawiam ciepło,
Aleksandra
 


 

Komentarze

  1. Bardzo fajnie to wyszło :) wygląd kuchni od razu zmienia się na lepsze! Takie przemiany z niskim nakładem finansowym i wkładem własnej pracy zawsze dają najwięcej satysfakcji.

    Pozdrawiam wieczorową porą,
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Olu wyszło świetnie :). Także stosuję chwyty ekonomiczne i recyklingowe! Pamiętam jak wprowadziłam się do domku i zaczęliśmy wszystkiego używać - jedną ze swoich decyzji odnośnie płytek w małej łazience żałowałam po roku. I jak wyleciałam do męża z propozycją ich wymiany to mnie wyśmiał :(, a jak oznajmiłam, że je pomaluję to powiedział, że zwariowałam :), ale ja dopiełam swego! Od sufitu do podłogi łącznie z mozaiką powstała nowa łazienka :))). Potem mąż składał mi wyrazy szacunku :).
    Pozdrawiam serdecznie!
    Marta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też w taki sposób odnowiłam kiedyś płytki. Fajnie to wyszło u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie! co za pomysł!:) Tak niewiele, a ściana wygląda znacznie lepiej. Również uwielbiam odnawiać i nadawać nowe życie staremu.
    A "Miniaturzystka" jest w mojej poczekalni książek do przeczytania :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. hihi, ja rok temu pomalowałam swoje płytki kuchenne zwykłą akrylówką :P metodą tamponową - gąbką kuchenną. z lekkimi przetarciami, które w trakcie użytkowania lekko się pogłębiły. przedwczoraj powtórzyłam zabieg bo chciałam mieć bardziej białe. bardzo je teraz lubię, powierzchnia jest biało-matowa, fajnie to wygląda. koszt może 3zł. jak się coś zniszczy to w pięć sekund naprawię. pewnie lepiej zrobić profesjonalna farbą na dłużej, ale... jak się nie ma na to zbędnej kasy - to ja polecam swój sposób :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Brawo za to, że wg. wpadłaś na taki pomysł:)
    Efekt końcowy całkiem fajny. Widać, chcieć to móc:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty